|
Kilka słów o mnie... czyli po co ta strona.
Nazywam się Grzesiek Dziwoń i odkąd pamiętam w mniejszym lub większym stopniu interesowałem się łowieniem ryb.
Tą wspaniałą pasją zaraził mnie wujek. Kilkoma wyjazdami nad małe podkieleckie rzeczki i kilkoma pięknymi okoniami trzepoczącymi się na końcu mojej bambusowej wędki zaszczepił we mnie cos co wydaje owoce do tej pory.
Kolejne etapy mojej wędkarskiej "ewolucji" przechodziłem juz w samotności podpatrując nad woda ciekawe metody i sposoby oraz wspomagając się lekturą prasy i wydawnictw wędkarskich. Jako 8 letni chłopiec strugałem sobie spławiki i za dwie gumy balonowe kupowałem informacje o sposobie wiązania przyponu.
Po spławiku nadszedł czas łowienia gruntowego. Nie mogłem sie nadziwic jaka to wspaniała metoda łowienia i jak wielkie okazy ryb mozna na nią łowić. Odkryłem Wiślane główki pełne leszczy ciche zatoki z pięknymi linami i karpiami lecz pomimo wszystko czułem jakis niedosyt...
Pierwszy szczupak złowiony na spinning miał zaledwie 32 cm ale wtedy była to najpiękniejsza ryba jaką widziałem w życiu a serce miałem w gardle.Widziałem jak w płytkiej wodzie Nidy spod grążela do mojego Gnoma nr 0 startuje mała torpeda.Od razu wiedziałem, że to dużo większa frajda niż siedzenie przy gruntówce.Czym pedzej pobiegłem na bazar i kupiłem starą ciężką Germinę. Biegałem ze spinningiem głównie nad Wisłą i Nidą.Nide miałem kilkanaście kilometrów od domu więc mogłem ją regularnie odwiedzać za co ona odwdzięczała mi się pięknymi szczupakami i okoniami. Do kompletu Wisła dawała mi szczupaki, sandacze, klenie i jazie no i oczywiście sumy...
Kolejnym etapem "wtajemniczenia" bylo bieganie ze spinningiem po małych podkieleckich rzeczkach i skradanie się za krzaczkiem żeby dopaść pstrąga. Po fascynacji rozmiarem nadszedł czas fascynacji finezją. Lekki spinning mały woblerek kilka minut cichutkiego podejścia do rzeki, rzut lekko w górę i z czarnego głębokiego dołu niczym z procy startuje kropkowany drań. Uderzenie w salmiaczka błyskawiczny odwrót i to czego nikt nigdy nie zdoła mi odebrac, to co w wędkarstwie jest najpiękniejsze.
Wędkarstwo muchowe interesowało mnie zawsze, jednakże uważałem ze leży ono poza moim zasięgiem i poza moimi możliwościami.Zostałem niejako zmuszony do zostania muszkarzem przez kilka ogromnych kleni które przez cale lato i jesień 2003 roku drwiły sobie z moich czereśni, robaków, woblerów, koników polnych i ze wszystkiego co próbowałem zakładać na haczyk.
Wtedy wpadłem na pomysł, zeby kupic muchówke zostac "Muszkarzem nizinnym" i dobrać im sie do d... z daleka.
Pomysł oczywiście był świetny tylko po kompletowaniu sprzętu przez całą zimę klenie gdzieś zniknęły. Postanowiłem sprawdzić co słychać na "mojej" Mierzawie no i przepadłem.
Dalej już potoczyło się samo.Masa pytań na forum, krew na rękojeści wędki i masa przekleństw nad imadłem. Na szczęście dobrzy ludzie pomogli, wytłumaczyli, pokazali i jakoś poszło.
Teraz już wiem czego szukałem całe życie i co chcę robić aż po kres swoich dni ;-)
Zrozumie to tylko ten kto zimą w środku nocy odśnieża auto z dziwnym uśmiechem na twarzy, ktoś kto brnie przez śnieg po pas by w krystalicznie czystej wodzie zobaczyć swojego pierwszego lipienia w sezonie, kto stojąc nad brzegiem zdjęciem kapelusza kłania się wstającemu słońcu, ktoś kto przerywa oglądanie siedzącej na ręce jętki by przyjrzec się mieszkańcom żeremia, ktoś kto po całym dniu łowienia siada z kolegami przy grillu i zimnym pivku, by przez poł nocy snuć wędkarskie opowiadaniai wracać wspomnieniami do tych wszystkich wspaniałych chwil.
Po to własnie powstała ta strona.Ma na celu pokazać łowienie na muchę jako łowy a nie jako pozyskiwanie mięsa. Ma przekazać informację, że łowienie ryb to coś więcej niż siedzenie nad rzeką z puszką piwa w ręce. To sposób na życie, nieuleczalna choroba i pasja która nadaje życiu sens, czyni je bogatszym, wypełnia bez reszty, powoduje, że każdy ranek witasz z nadzieją i snujesz swoje wędkarskie plany by móc je potem realizować.
Wędkarstwo muchowe samo narzuca inne podejście do wędkarstwa. Już nie siedzisz i nie czekasz biernie... Teraz myślisz i wyciągasz wnioski.Sumujesz wszystkie czynniki mogace mieć wpływ na na wynik połowu. Pora roku, pora dnia, rzeka, przynęta wykonana własnoręcznie, sposób jej prowadzenia, życzliwa rada bardziej doświadczonego kolegi i cała masa innych czynników składają się na twój sukces i ciągły rozwój.
Dlatego śmiem nazywać siebie Muszkarzem choć zdaje zobie sprawe jak daleko mi jeszcze do Muszkarzy...
Połamania kija
Grzes D.
|